Demonie Strachu
o zaciętej twarzy
przeoranej bruzdami
samotności
bezsenności
i bólu
I Ty
jego kuzynie
Demonie Lęku
o chłodnych palcach
co zaciskają się z wolna
na pulsującym sercu
Spowity aureolą loków
Demonie Cierpienia
zawinięty w kłębek snu
I Ty
wiecznie rozpędzony
Demonie Pośpiechu
z przesiewającym miliony obrazów i zdarzeń
sitem czasu w dłoniach
Demonie Nieuważności
o obojętnym spojrzeniu
niewartym wiersza
Zdyszany
Demonie Ambicji
depczący ciężką stopą
obłoki marzeń
Demonie Nadziei
meandrujący zgrabnie
po lśniących wodach
złudzeń
Demonie Zwątpień Wszelakich
nieustannie tonący w otchłaniach znaczeń
I Ty
grający na zbyt wielu bębenkach
Demonie o dźwięcznym imieniu
Ego
który żyjesz i królujesz
w zimnej otchłani lustra
Rozszarpujący
łagodność duszy
Demonie Buntu
Pozwólcie
na dotknięcie
świętość tańca
i miłość
Pozwólcie na ukojenie
Pozwólcie
na wejście
w głąb
chłodu kamienia
ciepłego konkretu ziemi
Piękny wiersz. Smutny, ale piękny i zaskakująco prawdziwy. Pozdrawiam. Martyna
Niezwykły wiersz o uwikłaniu współczesnego człowieka.
Ciepło chłodnego kamienia lekiem na nasze demony – piękne 🙂
W sam raz na dzisiaj…